Tylko przez wzgląd na Roba Stewarta, do którego mam sentyment z czasów "Żaru tropików". Wkurzało mnie aktorstwo głównej bohaterki. Temat filmu taki sobie.
On grał tego faceta, który kręcił z Julie? W ogóle go nie poznałem, zupełnie inaczej wyglądał niż w Żarze Tropików. Film taki sobie, do obejrzenia i zapomnienia. Drażnił naiwny scenariusz. Ocena 4/10.