Też tak macie, że jak widzicie film o raku czy tam innej chorobie to od razu myślicie "zwykły wyciskacz łez"? Tak samo podeszłam do tego filmu. Jechanie na najniższych emocjach to najgorsze co może być, filmy takie jak "Gwiazd naszych wina" czy inne tego typu to po prostu podłe granie na współczuciu. A tu? Świetnie się oglądało przede wszystkim dzięki temu, że było to nad wyraz uczciwe - wszystko wydawało mi się tak realne i to rzeczywiście mogło być realne. Jedyne czego mi zabrakło to rozwinięcie kwestii samotności, było pare scen z psem, samotnie w łóżku, ale mgło to być trochę rozszerzone. Mimo wszystko duży plus!
w końcu pierwszy raz od bardzo dawna przeczytałem coś o czym sam tak samo myślę, szanuje umysł i spostrzeganie!
w Gwiazd naszych wina, gdy Gus mówi, na ławce o tym, że jest chory. Kupiłam to. W tym filmie jak dla mnie główny bohater mnie nie przekonuje. I jeszcze ten moment po operacji, lekarz sam stwierdza, że to bardzo poważna operacja ale od razu rodzina widzi się z nim. Jak dla mnie trochę naciągane.