Choćby ze względu na rozwijany w dalszych częściach wątek polityczny. 1000 x razy bardziej przeżyłem również śmierć Qui-Gon Jinna niż Hana Solo. To po prostu lepiej skonstruowany film.
Mając porównanie Obi-wana jako mentora i Qui-gona, to ten pierwszy jest nijaki i bez charakteru. Qui-gon Jinn cenił sobie niezależność i wiedział, kiedy ma wykonywać polecenia rady, a kiedy może je zakwestionować. Kenobi nie miał w porównaniu do swojego mentora w ogóle własnego zdania i to w rezultacie doprowadziło do tego, że Anakin przeszedł na Ciemną stronę, bo Obi-wan go przed nią nie potrafił uchronić, tylko cały czas uważał, że trzeba postępować zgodnie z kodeksem i wskazówkami rady Jedi, którzy w przeciwieństwie do jego mistrza nawet nie zgłębili tajników mocy, na tyle, aby potem móc po śmierci zachować swoją świadomość w Mocy i porozumiewać się ze światem istot żywych. Tak więc Qui-gon mimo iż gwiazda tylko jednego filmu tak jak Darth MAul albo Tarkin niestety nie jest postacią bezbarwną i nijaką. Jest wzorcowym przykładem Jedi starej republiki, a nie samozwańczego obrońcy wartości, który w pierwszej chwili zawsze lapie za miecz i rusza na krucjatę jak Mace Windu.
Pewnie że lepszy, ludzie dopiero teraz zaczynają doceniać prequele, jest tu wizja czegoś zupełnie innego, wszystko nowe, statki planety rasy, duży nacisk na sytuację polityczną galaktyki i przedstawienie świata.
Ta bo takie rzeczy są ważniejsze niż postacie, ich relacje czy rozwój
Gówno też może być nowe ale wciąż pozostanie gównem ;)
Powiedział swoje zdanie i argumentował je pokojowo... Nie wiem czego się go czepiasz... Przecież nie wszyscy muszą wielbić TFA i hejcić Prequele...
a czy ja tak powiedziałem że wszyscy muszą hejcić prequele i wielbić TFA ?
poza tym trochę dziwne słowo - "hejcić"
Również technicznie był przełomowy, efekty specjalne wyznaczały standardy. Przebudzenie Mocy niczym nie zachwyca, nawet porządnych bitew nie ma, wstyd.
Odnoszę wrażenie, że twórcy "Przebudzenia Mocy" pomyśleli w ten sposób: "Mamy możliwości zrobienia świetnych efektów, ale ich nie wykorzystamy, bo 40 lat temu nie było takich możliwości, a my chcemy nawiązać do tamtych czasów". W konsekwencji najważniejszy filmy s-fi roku nie ma ani jednej naprawdę widowiskowej sceny, co jest skandalem.
tylko na co poszedł ten wielki budżet 250mln? Zemsta Sithów kosztowala 140, atak klonów 115 i robią większe wrażenie jeśli chodzi o batalistykę.
Inflacja sprawia, że za taką samą ilość pieniądza możemy kupić znacznie mniej niż kiedyś, trudno jest więc porównywać współczesne koszta produkcji z tymi z przed lat.
2006 rok to wcale nie tak dawno, inflacja nie zrobiła takiej różnicy. Już wtedy powstawały droższe filmy np Na krańcu świata (300mln)
Zemsta Sithów robi większe wrażenie jeśli chodzi o batalistykę niż Przebudzenie Mocy ?! Przecież tam nie było żadnej dramatycznej bitwy. W porównaniu do bitwy o Naboo albo o Endor to ta o Couruscant ssie. Ja nadal mam kaca po tym jak bardzo się nastawiałem na widowisko jakie zafunduje nam bitwa Na Kashyyyk, a tu jedynie jeden eksplodujący czołg, kilku postrzelonych szturmowców i Yoda uchylający się od ostrzału na punkcie widokowym. Na zdrowie by wyszło epizodowi 3 gdyby zamiast 2 godzin trwał 3 godziny tak jak Władca Pierścieni.
Chyba dawno ogladales, polecam odświeżyć, te bitwy nie sa takie krotkie jest duzo ladnych ujęć i co najlepsze wielka skala. Czuć jak wielkie sa te wojny klonów. A w przebudzeniu mocy co masz? W kilka x-wingów leca rozdupic gwiazdę śmierci 3.0. To jest żałosne. Na Takodanie kilka krótkich ujęć, potyczka bardzo krótka i w tle.
Nie - wszystkie 7 części oglądałem w tym roku i mimo, że jestem fanem serii Star Wars, to Szeregowiec Ryan to nie jest i proszę nie wciskaj mi kitu o dobrej pracy operatora, bo w tym akurat Gwiezdne Wojny nie szczególnie się wybijają. Montaż dźwięku, charakteryzacja, efekty Specjalne tak, ale żaden z operatorów 7 części mnie nie zachwycił. Czuć było rzeczywiście pożogę wojenną, która odcisnęła piętno w pamięci mieszkańców Galaktyki o Wojnach Klonów nawet 20 lat po jej zakonczeniu w epizodzie 2 na Geonosis, czego już nie widać w epizodzie 3, gdzie odnosze wrażenie George Lucas chciał wycisnąć po raz ostatni kasę z fanów zbierających gadżety filmowe i zamiast wciągającej bitwy, zaprezentowano mnóstwo bojowych maszyn takich jak trójnogi At- Ap czy myśliwce V-wing bez żadnego konkretnego celu po za nakłonieniem dzieciaków do zakupienia takich modeli z klocków Lego do składania. W filmie mamy trzy bitwy(nie licząc tych, które były tłem dla rozkazu 66) i żadna rozmachem nie dorównuje wspomnianej przed chwilą bitwie na Geonosis czy klasycznej bitwy maszyn At- At i snospeederów z Hoth. O scenach bitewnych z epizodu 7 się już tak krytycznie nie wypowiem, bo moje oczekiwanie nie były aż tak wygórowane jak w przypadku epizodu 3 - tam były, klony, droidy, Jedi, Wookiee, jednym słowem potencjał, który mógl być zupełnie inaczej zagospodarowany i ukazany na ekranie. Naprawdę poniżej godności tej serii jest to, że Gun Gungonie i niedojda Jar Jar Binks mieli okazję wziąć udział w znacznie ciekawszej bitwie niż urodzeni wojownicy z rodzinnej planety Chewbaccy. Znacznie ciekawsze bitwy ukazano już nawet w serialu CLone Wars Filoniego, wśród których moim absolutnym faworytem jest bitwa o Umbarę, gdzie można było zobaczyć oprócz wiru akcji także dualizm moralne klonów wobec manipulacji Generała Krella, który zdradził republikę i zmusił swoich żolnierzy do bratobójczej rzezi.
Dokładnie tak. W VII brakuje rozmachu, przez co nie można tego filmu nazwać widowiskiem. Zwyczajny film s-fi jakich wiele... Na Takodanie mamy starcie kilkudziesięciu szturmowców z X-wingami, a finałowa bitwa to kilkanaście X-wingów vs tie fightery. Nie ma tutaj czegoś takiego jak ARMIA? Rozmach był w Nowej Trylogii.
Ogólnie trzeba przyznać że VII wygląda lepiej bo w końcu minęło 10 lat, mało cgi są lepsze kolory głęboka czerń ale jakiś mały rozmach tego wszystkiego, brak wizjonerstwa. W Rogue One Gareth Edwards pokaże jak się robi prawdziwe bitwy. I to nie same cgi jak w prequelach tylko efekty komputerowe umiejętnie połączone z praktycznymi.
Jest lepsza głównie dlatego, że ma lepszą fabułę i ciekawsze sceny akcji. Przewaga TFA to relacje między postaciami i większa spójność całego filmu, poza tym III wygrywa w każdym aspekcie.
Ciekawsze sceny akcji ? Masz na myśli te pokazy taneczno-akrobatyczne które ty nazywasz pojedynki na miecze świetlne ?albo te komputerowo zrobione bitwy które dzisiaj ciężko oglądać że względu na ich sztuczność ?
W Przebudzeniu Mocy zastosowali tzw efekty praktyczne, zauważ że wszystkie wybuchy są prawdziwe. CGI jest tańsze, w prequelach wszystko, dosłownie wszystko to grafika komputerowa, nawet zbroje klonów. Nie została zrobiona ani jedna prawdziwa zbroja klona. Natomiast do Przebudzenia Mocy zbudowali całego Sokoła w skali 1:1 i wszystkie inne statki. Widać że ten film jest mniej "animowany", wygląda bardziej fizycznie.
A zdawało mi się, że Temeura Morrison grał w kostiumie, gdy kręcono sceny na zbliżenia klonów pilotów. Aktor nie nosił na sobie żadnego kostiumu tylko, np te kaski dodano komputerowo w scenie zestrzelenia Plo Koona ? http://vignette2.wikia.nocookie.net/starwars/images/0/00/Odd_Ball.jpg/revision/l atest?cb=20070321184534
Tutaj akurat kask jest prawdziwy, ale to tylko kask. Nie zrobiono ani jednej całej prawdziwej zbroi klona. To była lenistwo twórców i chęc zarobienia jak najwięcej jak najmniejszym kosztem. Wszystko jest z cgi, każdy najmniejszy wybuch (brzydotę cgi najlepiej widać przy płomieniach)