bo w niektórych momentach kradł film!
Moim zdaniem, to ta postać ukradła film :) jest całkowicie niejednoznaczna i nieprzewidywalna. Washington i Crowe wypadli przy nim wręcz blado - obydwaj tworzyli postaci według jednego schematu - zły Lucas, dobry Roberts. Jednak to postać grana przez Brolina najbardziej zapadła mi w pamięć. Facet wyżej srał niż dupę miał, rządził się i panoszył, każdemu utrudniał życie, a następnie... strzelił sobie w łeb. Z jednej strony nie pasuje to do postaci egoisty (taki by się bronił za wszelką cenę), a z drugiej strony osiągnął taki punkt egoizmu, że uciekł przed odpowiedzialnością.